Chcesz wiedzieć wszystko o PGE Stali? Wejdź na RZESZOW.SPORT.PL
- Miało być derbowe święto i myślę, że było. Mogliśmy wygrać, bo pogubiliśmy trochę punktów na trasie, ale taki jest sport.
Rzeszów już kilka razy udowadniał, że potrafi się ścigać i dziś znowu to zrobił. A żeby wygrywać na wyjeździe, cała drużyna musi jechać równo, a u nas znów tego nie było - mówił Paweł Baran, trener Unii.
W zupełnie innym nastroju był Janusz Ślączka, szkoleniowiec PGE Stali. - Chciałbym podziękować zawodnikom za piękny mecz. Ale stres się pojawił, wiadomo, bo przez długi czas
wynik był w okolicach remisu. Cieszę się ze zwycięstwa i dziękuję kibicom, że tak tłumnie przyszli, by nas dopingować - mówił. Trenera rzeszowian martwiła jedynie słabsza dyspozycja Szweda Petera Ljunga. - Nie wiem dlaczego tak pojechał. Na treningach spisywał się dużo lepiej. Dopiero w trzynastym biegu było widać poprawę, dlatego też pojechał w nominowanym - dodał Ślączka.
Ozdobą meczu były pojedynki liderów obu drużyn, m.in. Amerykanina Grega Hancocka i Martina Vaculika. - To był ważny mecz dla nas, dla kibiców. Derby zawsze są emocjonujące i wymagające, tym bardziej cieszę się ze zwycięstwa - mówił Hancock, który startował już w takich derbach, ale w barwach Unii. Teraz jest liderem PGE Stali. - Nie zastanawiam się nad tym czy jestem liderem czy nie. Drużyna składa się z siedmiu zawodników i każdy musi jechać dobrze, by wygrywać - dodał.
Z kolei Vaculik bardzo chwalił przygotowanie toru w
Rzeszowie. - Był świetny, bezpieczny i była możliwość walki na nim, także to co kibice bardzo lubią - mówił. Słowak spotykał się jednak z niemiłym przyjęciem ze strony rzeszowskich fanów. - Jeśli ktoś ma potrzebę pogwizdać sobie raz w roku, to proszę bardzo. Mi to nic nie robi, ja jestem szczęśliwym człowiekiem - zakończył.
Nowe podprowadzające PGE Stali Rzeszów [GALERIA ZDJĘĆ]