Chcesz wiedzieć wszystko o PGE Stali. Wejdź na RZESZOW.SPORT.PL
W sezonie 2015
PGE Stal będzie beniaminkiem żużlowej Enea Ekstraligi. Dla Janusza Ślączki, trenera rzeszowskiej drużyny, będzie to debiut w ekstralidze, jeśli chodzi o trenerską karierę. Przed Ślączką więc trudne zadanie. Szkoleniowiec uważa jednak, że nie stoi na straconej pozycji.
Rozmowa z Januszem Ślączką:
Michał Czajka: Jest pan zadowolony ze składu, którym będzie pan dysponował w sezonie 2015?
Janusz Ślączka, trener PGE Stali: Ogólnie uważam, że skład jest naprawdę niezły. Oczywiście zawsze mogłoby być lepiej, ale to jest taki zespół, na który w tym momencie możemy sobie pozwolić, i prezentuje się naprawdę nieźle.
W drużynie pojawi się mistrz świata Greg Hancock. Czy był to jeden z głównych celów w czasie okresu transferowego?
- Rzeczywiście razem z prezesem bardzo chcieliśmy mieć Grega w zespole, bo to bardzo doświadczony zawodnik, który potrafi naprawdę wiele dać drużynie. Porównywalnym doświadczeniem z Hancockiem może pochwalić się tylko Tomek Gollob. Greg Hancock na pewno bardzo przyda się naszej drużynie w parkingu, bo zawsze dzieli się swoją wiedzą z kolegami.
Wśród zawodników zagranicznych ma pan naprawdę w czym wybierać. Niektórzy jednak twierdzą, że taka sytuacja nie sprzyja dobrej atmosferze w drużynie. Nie ma pan obaw, że właśnie tak może być?
- Nie, moim zdaniem, gdy w zespole panują zdrowe zasady, to nie ma żadnych nieporozumień i zawodnicy zawsze rozumieją, że po prostu muszą jechać najlepsi. Ekstraliga to najlepsza liga na świecie i jeśli chcemy przyzwoicie się prezentować, musimy mieć jakieś pole manewru, żeby drużyna jechała na odpowiednim poziomie. Nie obawiam się o złą atmosferę.
Polaków seniorów jest jednak na razie tylko dwóch. Nie wiadomo, czy Łukasz Sówka zostanie w zespole.
- To prawda, Łukasz cały czas jeszcze negocjuje i nie wiadomo, jak to się zakończy. Pewne jest, że będziemy potrzebowali jeszcze jednego krajowego seniora, bo w przypadku jakiejś kontuzji nie możemy mieć dziury w składzie. Osobiście chciałbym, żeby Łukasz Sówka pozostał w
Rzeszowie, bo jeździ już u nas trochę.
W zeszłym sezonie miejscowi zawodnicy bardzo chwalili przygotowanie toru na stadionie przy Hetmańskiej. Czy w tym sezonie pójdzie pan sprawdzonymi metodami, czy może coś się w tej kwestii zmieni?
- W Rzeszowie po prostu robiliśmy tor, który pasował naszym zawodnikom, i dalej mam zamiar tak właśnie robić. Sporą pracę wykonywał tu Janusz Stachyra, który znakomicie potrafi ten tor przygotować, i to jemu należą się spore słowa uznania.
Wszystko wskazuje na to, że od nowego sezonu wrócą stare tłumiki. Myśli pan, że może to zmienić porządek w żużlu?
- Trudno powiedzieć. Pewnie jak to zwykle bywa - część zawodników zyska dużo na tej zmianie, inni nie zyskają w ogóle, bo im to obojętne, a jeszcze inni po prostu stracą. Podejrzewam, że kilku zawodników jednak może bardzo pozytywnie zaskoczyć swoich pracodawców po tej zmianie.