Wszystko o PGE Marmie w specjalnym serwisie na RZESZOW.SPORT.PL
Aktualny indywidualny wicemistrz świata przyszedł przed sezonem do Rzeszowa, by poprowadzić zespół do walki o medale. Po trzech pierwszych meczach jednak na długo wyleciał ze składu. 4 maja podczas zawodów Grand Prix w Szwecji w półfinale upadł na tor i złamał nadgarstek w lewej ręce. Pojechał jeszcze w powtórce biegu i w finale. Po zawodach wylądował w szpitalu i nie przyleciał do Rzeszowa na pojedynek z Unią
Tarnów.
Lekarze zalecili mu cztery tygodnie przerwy, ale Pedersen chciał walczyć o punkty w kolejnych cyklach Grand Prix, a te odbywały się co dwa tygodnie. Nie zdecydował się więc na zwolnienie lekarskie, które pozwoliłoby PGE Marmie skorzystać z zastępstwa zawodnika. Za Pedersena musiał więc jechać Szwed Dennis Andersson, którego ściągnięto w ostatniej chwili. Ten nie był gotowy do jazdy i PGE Marma przegrała u siebie 41:49.
Brak Duńczyka był bardzo widoczny nawet w meczach, które rzeszowianie wygrali, ze Spartą
Wrocław i Polonią
Bydgoszcz (oba 48:42). Choć dwa punkty zostały w
Rzeszowie, to jednak zaliczka na punkt bonusowy w dwumeczu jest niewielka. - Wszyscy czekamy na powrót Nickiego. Z nim nasza drużyna jest o wiele silniejsza - powtarzali w kółko trener PGE Marmy Dariusz Śledź i zawodnicy.
A Pedersen wracał, ale tylko na zawody Grand Prix. Ze specjalnym usztywniaczem na złamanej ręce jeździł kolejne imprezy mistrzowskie w soboty, w niedzielę jednak nie zjawiał się w polskiej lidze. To znaczy zjawił się raz, w Lesznie. Ale wtedy zawodnicy PGE Marmy nie wyjechali w żadnym biegu na tor, kwestionując jego jakość.
Na szczęście dla rzeszowian z pomocą przyszła im pogoda, dwa spotkania zostały przełożone bowiem przez opady deszczu. Gdyby nie padało, Pedersen opuściłby kolejne mecze, a PGE Marma miałaby mniejsze szanse na punkty.
Bo co znaczy Duńczyk dla rzeszowian, pokazał pierwszy po ponad półtoramiesicznej przerwie mecz, w którym wystąpił. Choć Unibax przyjechał do Rzeszowa mocno osłabiony, to jednak Pedersen musiał walczyć z aktualnym i byłym mistrzem świata, Australijczykiem Chrisem Holderem i Tomaszem Gollobem. Pierwszego pokonał dwa razy, drugiego trzy, a pojedynek w ostatnim biegu z Holderem był ozdobą zawodów. Pedersen tego dnia był niepokonany. - Nie chciałem wracać, gdy nie czułem się w pełni zdrowy. Teraz jestem i cieszę się ze zwycięstwa - mówił po spotkaniu Pedersen i dodał: - Komplet punktów również cieszy, ale to nie jest najważniejsze. Liczy się, że zespół wygrał.
Rzeszowianie po dziewięciu spotkaniach mają obecnie dziewięć punktów. W porównaniu z większością drużyn mają jednak dwa zaległe mecze do rozegrania. do wicelidera z Zielonej Góry tracą tylko cztery "oczka". A właśnie z Falubazem PGE Marma zmierzy się w piątek, w zaległym spotkaniu. Z Pedersenem w składzie i w dobrej formie szanse na wywalczenie korzystnego rezultatu są znacznie większe, tak samo jak w pozostałych meczach. - Cieszymy się z powrotu Nickiego i z tego, że jest wreszcie z nami - mówił trener Śledź.
Tylko czy uda się odrobić straty z pierwszej części sezonu na tyle, by awansować do play-off?