Chcesz wiedzieć wszystko o Asseco Resovii? Wejdź na RZESZOW.SPORT.PL
Rzeszowianie przegrali pierwszy mecz finału PlusLigi i w rywalizacji do trzech zwycięstw przegrywają 0:1. Resoviacy odrabiali w tym spotkaniu spore straty, doprowadzili do tie-breaka, ale słaby jego początek spowodował, że przegrali partię i cały pojedynek. Kolejny mecz odbędzie się już dziś o godz. 20, także w Rzeszowie. Relacja na żywo na
rzeszow.sport.pl. Transmisja w Polsacie
Sport i Polsacie Sport News.
Rozmowa z Grzegorzem Kosokiem
Marcin Lew: Czego wam zabrakło, by wygrać? Lepszej koncentracji w piątym secie? W przeciągu całego meczu wychodziliście ze sporych opresji.
Grzegorz Kosok: Tak jak wspomniałeś, nie można zaczynać tie-breaka od wyniku 1:5, robić zmiany stron przy 2:8. To jest bardzo szybki set, niestety. Ale przed nami jeszcze sporo gry, a najważniejsze jest to, by nie robić błędów, bo wkradły się takie, których tutaj naprawdę nie powinno być. Myślę, że przez to traciliśmy swój rytm, a jak się Skrze da punkt, dwa, to się nakręcają.
Trzeba przejrzeć ten mecz na spokojnie, zlikwidować przestoje, przynajmniej starać się i myślę, że będzie dobrze.
Ale ten mecz, choć przegrany, pokazał, że Skra jest do ogrania. Choćby tak jak w pierwszym secie, gdzie odwróciliście wynik z 2:3.
- Trzeba wzmocnić serwis, ponieważ ze Skrą, jak mają przyjęcie w punkt, gra się ciężko. Mają strasznie silne skrzydła, środek też. Drużyna czuje wtedy grę. Ale jak Jochen [Schops - red.] uderzył mocniej w pierwszym secie, to można było łatwiej grać z nimi.
Tutaj trzeba przyłożyć, może nie więcej punktów, ale ileś tych zagrywek, które odrzucą ich od siatki. Wtedy będziemy mogli ustawić skuteczny blok.
Czyli jesteś dobrej myśli?
- Tak. Po tych spotkaniach, które były już w tym sezonie, mogę powiedzieć, że wyszliśmy z większej dziury, trzeba tylko robić swoje. Słuchać tego, co cały sztab szkoleniowy nam mówi, bo to się sprawdza.
Znów zagraliście pięć setów, blisko trzy godziny.
- Tak lubimy (śmiech). Fajnie się gra, jest spoko sprawa. Ale tak naprawdę i my i Skra mamy w nogach cały sezon. Tak więc czy my graliśmy jeden mecz więcej, czy mniej, czy gramy trzy sety, czy pięć, nie zmienia to nic. Nie tyle, żeby coś to zmieniło.