Sędziowie meczu PlusLigi pomiędzy Asseco Resovia Rzeszów a Zaksa Kędzierzyn Koźle zakończyli sobotnie spotkanie przy stanie 2:1 i 24:14 dla gospodarzy. Po kilkunastu minutowym zamieszaniu główni rozjemcy pojedynku kazali dograć brakujący punkt, gdy zawodnicy z Kędzierzyna rozdawali już autografy, pozowali do zdjęć, a niektórzy byli już pod prysznicem.
Tomasz Błażejowski: Jak pan oceni tę kuriozalną sytuację z sobotniego meczu z Zaksą?
Marek Karbarz (wiceprezes Asseco Resovii): - Asseco Resovia nie jest w ogóle winna. To, że sędziowie się pomylili, to ludzka sprawa. Udowodnione jest również to, że kapitanowie zarówno naszej drużyny, jak i Zaksy zgłaszali, że są nie 25 a 24 punkty. Po rozmowach sędziowie nakazali dograć mecz do końca i tak powinno się to zakończyć.
Ale zespół z Kędzierzyna nie chciał grać.
- Dziwię się bardzo, że nie zgodzili się na to. Tłumaczenie, że zawodnicy byli pod prysznicem czy w pokoju na kontroli antydopingowej, to nie jest tłumaczenie. Mogli przecież poprosić arbitra, aby dał nie pięć minut, a dziesięć czy piętnaście, i punkt rozegrać.
Teraz już na taką opcję nie ma szans. W grę wchodzi utrzymanie wyniku, walkower dla Asseco Resovii lub powtórzenie spotkania w całości?
- Wydaje mi się, że również ta ostatnia opcja jest w ogóle nie do przyjęcia.
Jakie pan zatem widzi rozwiązanie tego zamieszania?
- Prawda jest taka, że drużyna gości, która nie chciała wyjść i dokończyć meczu, powinna być ukarana walkowerem. Ukarany powinien zostać klub i osoby, które miały decyzje wpływające na ten stan rzeczy.
Polska liga musi w końcu karać za takie czyny i postępowania. W każdym razie ani działacze, ani trener, ani zawodnicy Zaksy nie zachowali się fair. Mam nadzieję, że zreflektują się, bo to nie służy niczemu, tylko pogorszeniu wizerunku polskiej siatkówki.